Promyk nadziei na powrót do koncertowania powoli się roznieca. Obostrzenia zostają luzowane, ale jeszcze trzeba uzbroić się w cierpliwość. W oczekiwaniu na koniec tej farsy wróćmy do opowieści o fotografach koncertowych. Tym razem z nowymi bohaterami i historiami.

MICHAŁ ANTONIEWICZ

Przygoda z aparatem zaczął 20 lat temu, kiedy jeszcze nie miał własnego sprzętu. Nie przeszkodziło to jednak w dokumentowaniu życia szkolnego i równego rodzaju imprez. Na drugim roku studiów zainwestował w lustrzankę, z którą rozpoczął współpracę z portalem dlaStudenta.pl. Dopiero z czasem koncerty znalazły się w jego kręgu zainteresowań.

Koncerty określa mianem kontrolowanego chaosu. Trzeba wziąć pod uwagę naprawdę wiele elementów, jednak najważniejszy jest w tym wszystkim artysta. W fosie liczy się dobry timing, szczęście i wyczucie. Fotograf powinien się w pewnym sensie dostroić do warunków panujących na scenie. Michał stara się trzymać nerwy na wodzy i maksymalnie skupić na swojej pracy, jednak pozwala sobie czasami na wysłuchanie części ulubionych utworów. Wydarzenia live w konkretnej lokalizacji są niepowtarzalne, co jest zdecydowanie plusem tej pracy. Chociaż fotograf przyznaje, że zdarzyło mu się uczestniczyć w dwóch prawie identycznych koncertach, które dzielił okres prawie dwóch lat.

Michał nie ma jednego głównego segmentu fotografii, którym byłby na pierwszym miejscu w hierarchii. Tak naprawdę w każdej scenerii dobrze się odnajduje. Czy to koncert, czy ślub – ważne, że może wykonywać to, co lubi najbardziej – zdjęcia. Różne sytuacje wymagają innego podejścia, czasami innego sprzętu, jednak taka różnorodność to zdecydowanie zaleta.

Najbardziej w pracy fotografa denerwuje go szufladkowanie. Więc w tym miejscu chciałabym zaznaczyć, że w jego kręgu zainteresowań nie znajdują się tylko koncerty, czy eventy, ale również backstage. Nie jest ważne to, co fotografuje, ślub, czy naturę. Ważny jest sam akt robienia zdjęcia.

MARTYNA KAMZOL

Na rynku fotografów muzycznych zadebiutowała dopiero 2 lata temu. Miłość do muzyki zawsze była płomienna, a możliwość przebywania w najbliższym otoczeniu artystów kusząca. Martyna kierowała swoje życie na tory artystyczne, planowała występować. Jednak z czasem w jej głowie zaczęła się pojawiać myśl, że jej miejsce wcale nie jest na scenie, a przed nią w fosie. Zamieniła instrument na aparat i stała się bacznym obserwatorem artystów oraz publiczności.

Emocje podczas koncertów są różne. Każdy przeżywa wszystko inaczej, na co Martyna zwraca szczególną uwagę. Dobrze rozwinięte umiejętności obserwacji i duża wrażliwość sprawiają, że nie ma większego problemu z uchwyceniem emocji na zdjęciu. W fotografii stawia przede wszystkim na człowieka. Centrum zainteresowania są jego uczucia i właśnie tego szuka w fosie. Ograniczenia czasowe są problematyczne, jednak jak sama artystka mówi: Trzeba działać szybko i mieć w pewnym sensie rozwiniętą intuicję. Do tego należy dołożyć umiejętne posługiwanie się sprzętem, żeby aparat był narzędziem wykonywanej pracy, a nie przeszkodą i mamy gotowy przepis na sukces.

Fotografia koncertowa jest tą, którą Martyna lubi najbardziej. Brak kontroli nad warunkami, które zastanie na miejscu pracy, dynamiczna sytuacja na scenie nie powoduje, że artystka się gubi, czy mocno denerwuje. Niepewność i stres zostają pokonane przez radość z wykonywanej pracy, z uchwycenia wyjątkowych emocji. Dlatego woli działać w terenie, niż w studio.

Wyobrażenie na temat pracy fotografa muzycznego, nie zderzyło się brutalnie z rzeczywistością. Martyna była świadoma tego, co ją czeka. Utrzymanie się z samej fotografii koncertowej jest trudne, więc dużo zależy od szczęścia. Chociaż utrzymywanie się ze swojej pasji brzmi jak marzenie.

MACIEJ ZAKRZEWSKI

Nigdy nie przypuszczał, że fotografia stanie się jego zawodem. Mimo że od dziecka miał pod ręką aparat, a domowa łazienka czasami zamieniała się w ciemne. Jednak sytuacja zmieniła się między 2007, a 2009 rokiem, kiedy dostał pracę technicznego w instytucji kultury. Wykonywanie codziennych obowiązków czasami przeplatało się z amatorskim robieniem zdjęć, które okazały się naprawdę dobre. Fotografia trafiła więc na jego listę obowiązków, a z czasem stała się planem na przyszłość.

Maciej jest jedną z nielicznych osób, które uważają, że ruch i dynamika podczas koncertów ułatwiają jego pracę, zamiast uprzykrzyć. Koncert, podczas którego artysta większość czasu stoi w jednym miejscu, w jednej pozycji, jest bardziej wymagający. Dlaczego? Zdjęcia będą podobne, albo nawet takie same, ponieważ fotograf nie za bardzo ma możliwość, aby się przemieścić i  zrobić ciekawe ujęcia z różnych perspektyw. Trzeba pamiętać o tym, że nie jest się samemu, bo wokół znajdują się inne osoby chcące zdobyć dobry kadr, a przede wszystkim publiczność, która przyszła obejrzeć i wysłuchać widowisko, więc nie należy jej przeszkadzać. Duży wpływ na takie postrzeganie pracy miał postęp technologiczny. Aktualnie wykonanie dynamicznego zdjęcia w niedoświetlonej przestrzeni jest możliwe nawet za pomocą telefonu. A mając profesjonalny sprzęt i dobrze rozwinięte umiejętności, jest to łatwiejsze niż kiedykolwiek.

W czasie koncertu szuka pewnych performatywnych elementów. Wynika to z jego miłości do teatru i tańca, co fotografuje najchętniej. Interesują go relacje między ludźmi obecnymi na danym wydarzeniu. Zarówno te tworzące się na scenie, jak i wśród publiczności, między artystą a widzem. Maciej zwraca uwagę, że nie ma koncertu bez publiczności, więc jego praca nie ogranicza się tylko do uchwycenia tego, co na scenie, ale też tego co przed nią.
Nie chodzi tylko o zdjęcie ‘gwiazdy’, ale o ujęcie całej sytuacji, miejsce, kontekst, atmosfera.

Fotograf nie ogranicza się tylko do robienia zdjęć podczas koncertów, czy spektakli. Docenia też pracę w studio, daleko od zgiełku. Wtedy może dokładnie ustawić sprzęt i zanim przejdzie do pracy, ze spokojem porozmawiać i wypić kawę z bohaterem.

MACIEJ BOBYK

Miłość do aparatu kiełkowała w nim od najmłodszych lat. Pierwszy sprzęt otrzymał od cioci na wakacjach za granicą. To właśnie tam wykonał pierwsze zdjęcia, które stały się odskocznią od szarej rzeczywistości PRL-u. Jednak w tamtych czasach sprzęt, filmy i klisze były drogie, więc chwilowo musiał odłożyć swoje zainteresowania na bok. Do pasji wrócił po maturze. Odkurzył aparat i po kilku złotych radach od fotografa z jedną białą brwią, zaczął utrwalać wspomnienia.

Muzyka towarzyszyła mu od najmłodszych lat. Najlepszą opcją na poznawanie nowych dźwięków było chodzenie na koncerty. Poznański klub Eskulap stał się jednym z celów wędrówek, którym z czasem zaczął towarzyszyć aparat. Zdjęcia z początku robione z ukrycia, nieco nielegalnie z czasem stały się pracą na cały etat. Przyznaje, że podczas fotografowania koncertów zdarza mu się jeden utwór zachować dla siebie, schować aparat i wczuć w klimat wydarzenia, co nie jest często spotykane z racji tego, że w fosie każdy ma ograniczoną ilość czasu. Jednak Maciej pozwala sobie poczuć wszystkie muzyczne wibracje na ciele, stojąc zdecydowanie zbyt blisko membrany głośnika i stać się jednością z dźwiękiem. Zwraca uwagę, że im lepiej sam bawi się na koncertach, tym wychodzą lepsze zdjęcia.

Scenę traktuje jak teatr, w którym jest scenariusz, a każda osoba jest aktorem, który ma zagrać swoją rolę. Podkreśla, że trzeba być elastycznym, żeby dopasować się do panującej sytuacji. Najbardziej lubi fotografować ruch i dynamikę, które można dobrze uchwycić, ucząc się pewnej powtarzalności muzycznej, jest refren, później zwrotka.

Bardzo tęskni za koncertami, bo brakuje mu tego klimatu i hałasu. W studio, oprócz roli fotografa, wciela się również w reżysera całego spektaklu, który się w nim odbędzie. To duża odpowiedzialność, bo od niego i tego, jak wszystkim pokieruje, zależy efekt końcowy.

Kolejni fotografowie przedstawili swój punkt widzenia na temat pracy podczas koncertów. Mimo że wszystkie historie mają wspólny mianownik, to jednak każda jest inna. Uwieczniają chwile, o których ulotności przekonaliśmy się aż nazbyt dobrze w czasie pandemii COVID-19, kiedy wielu z nas musiało pożegnać się z bliskimi.  Na koniec pozwolę sobie przytoczyć słowa jednego z bohaterów tego tekstu – Macieja Bobyka:

Chciałbym, byśmy mieli czas fotografować, byśmy wywoływali zdjęcia na papier, nim kolejny telefon się bezpowrotnie roztrzaska. Kierujmy obiektyw na naszych bliskich, nawet jeśli oni za tym nie przepadają. Byśmy mogli wszystkich dobrych ludzi długo i radośnie wspominać.