Lubuje się w brudnym brzmieniu lat 50. i 60. ubiegłego stulecia. Oryginalną barwą głosu zwrócił na siebie uwagę całej branży muzycznej. Jego wówczas nadchodzący debiutancki album określano mianem najbardziej oczekiwanej premiery ostatnich kilku miesięcy. Dziś „Revolving Door” jest już w rękach słuchaczy i zbiera pierwsze pozytywne recenzje. To może być najgłośniejszy debiut tego roku. Przeczytajcie jak na nasze pytania o płytę, inspiracje i współpracę z muzykami odpowiedział Piotr Zioła.

Zdradziłeś niedawno na facebook’u tytuł swojej debiutanckiej płyty: „Revolving Door” (obrotowe drzwi). Dlaczego tak?  (Skąd pomysł na ten tytuł)

Nazwę zaczerpnąłem z tytułu piosenki, która wchodzi w skład albumu. Chciałem, żeby była ona uniwersalna i dla każdego znaczyła coś zupełnie innego. Nie chcę zdradzać mojej wizji ani nie chcę nikomu jej narzucać. Gdy słyszę „obrotowe drzwi” przychodzi mi na myśl mnóstwo skojarzeń. Nazywając tak cały krążek, pragnąłem skupić szczególną uwagę słuchacza na tym konkretnym utworze. Z pewnością nie jest to materiał na singla, jednak bez wątpienia należy do moich ulubionych i nie chciałem, żeby został pominięty.

Opowiadasz tą płytą jakąś konkretną historię?

Większość tekstów na płycie jest cudzych, ale bardzo często współpracowałem przy ich powstawaniu. Opowiadałem swoją historię, która następnie została zgrabnie ujęta przez tekściarzy. Książeczkę dołączoną do płyty otwiera mój pierwszy polski tekst, który jest pewnego rodzaju autorskim komentarzem i pomoże wprowadzić słuchacza w to, co mam mu do przekazania. Jeżeli chodzi o warstwę muzyczną to jest to konsekwentna kontynuacja moich wyobrażeń o tej płycie i pomimo drobnych różnic stylistycznych między utworami, razem tworzą one spójną całość.

Zauważyłem, że coraz większą uwagę zwraca się na przypisywanie albumom charakterystycznych aspektów wizualnych. Potrafiłbyś zwizualizować „Revolving Door”? Wiesz o co chodzi? Co widzisz jak myślisz o wszystkich numerach, tekstach, dźwiękach.

Dla mnie bardziej istotne jest to, co zobaczy odbiorca mojej płyty. Krążek, który stworzyłem poddaje ocenie słuchaczom. Jestem ciekawy jakie barwy w nim dostrzegą. Moje są mi doskonale znane, ale z oczywistych powodów nie będą obiektywne. Chcę poznać inne spojrzenie na tę samą materię.

Nad albumem pracowałeś miedzy innymi z Jurkiem Zagórskim, Marcinem Borsem, Karoliną Kozak i Natalią Przybysz. Myślę, że to bardzo pozytywne zjawisko, że młodzi wykonawcy nastawieni na robienie muzy podbijają do najlepszych. Natalia Nykiel wspominała, że żeby mieć Foxa na swojej płycie dobijała się do niego drzwiami i oknami. Jak u Ciebie doszło do zawiązania współpracy z producentami?

Miałem dużo szczęścia. Przed wyborem odpowiedniego producenta zaczerpnąłem opinii wśród znajomych muzyków. Trafiłem na Marcina, który po pierwszym spotkaniu zaproponował mi współpracę. Początkowo zrobiliśmy jedną piosenkę, a następnie znaleźliśmy wydawcę i ruszyliśmy z nagraniami. Materiał gromadziłem od dłuższego czasu, ale pod okiem mistrza uległ on znacznej deformacji. Zmiany, do których ciężko było mi się przyzwyczaić dzisiaj wydają się nie do cofnięcia. Praca nad albumem nie należała do najłatwiejszych, dlatego wersje singlowe poczynił inny producent, Jurek Zagórski. Finalnie jednak udało mi się skończyć płytę z Marcinem Borsem i to on odpowiedzialny jest za jej całokształt.

Nie masz poczucia, że współpracując z takimi artystami stawiasz sobie poprzeczkę trochę wyżej?

Jak najbardziej, co do tego nie mam wątpliwości. Chodzi o to, żeby się rozwijać. Pracowałem w wymarzonych warunkach i mam nadzieję, że przy następnych płytach będzie co najmniej tak samo!

To wiemy już, że tekstowo na „Revolving Door” udzieliła się właśnie Karolina Kozak poza tym Gaba Kulka, Kamil Durski z Lilly Hates Roses. Możesz zdradzić kto jeszcze pisał na „Revolving Door”?

Wymieniliście prawie wszystkich. Na płycie znalazły się również dwa teksty Radka Łukasiewicza, działającego na co dzień w zespole Pustki.

Nagrywanie w studio czy koncerty. Co sprawia Ci większą satysfakcję?

Po kilku ładnych latach spędzonych w studio, nie mogę doczekać się koncertów! Dzięki publiczności, od dawna przeleżany materiał okazuje się bardzo plastyczny, a jego granie wciąż sprawia mi przyjemność. Bez płyty nie byłoby koncertów, natomiast występy na żywo są na pewno najważniejszym sprawdzianem dla artysty.

Podkreślasz, że wśród postaci, którymi się inspirujesz duże znaczenie ma dla Ciebie Amy Winehouse. Ostatnio wielu artystów, pod wpływem zeszłorocznego dokumentu podkreśla znaczący wpływ jej osoby na ich twórczość. Dawid Podsiadło postanowił sam napisać teksty na ostatnią płytę, The Dumplings zrobili na podstawie filmu kawałek. Maria Peszek zresztą od razu po śmierci Amy napisała numer o jej ciemnej stronie. Co Ciebie w niej inspiruje?

Amy była osobą, która pozwoliła mi odnaleźć warstwę muzyczną po której teraz się poruszam. Była pierwszym impulsem do odkrycia i zrozumienia artystów z lat 50. i 60. ubiegłego stulecia. Zaszczepiła we mnie miłość do starego, brudnego brzmienia i umiejętność łączenia tego z teraźniejszością. Dodatkowo miała niezwykła osobowość i talent, obok którego nikt nie mógł przejść obojętnie. Nic dziwnego, że inspiruje tak wiele osób, nawet artystów w naszym kraju.

Czego aktualnie słuchasz?

Tom Odell – Wrong Crowd.

Chciałbym jeszcze zapytać o twój udział w 2 edycji X Factora, dzięki któremu w sumie zostałeś zauważony. Każdy kto wybiera się do takiego programu pewnie buduje sobie jakieś wyobrażenie o tym co może się zdarzyć po jego występie. Jak myślisz, jaki największy błąd można popełnić zaraz po udziale w programie takiego typu?

Największym błędem po udziale w takim programie jest myślenie, że coś mi się należy i teraz to już pójdzie łatwo. Nieprawda! Przed Tobą właśnie początek ciężkiej pracy i jeśli jej nie wykonasz to ludzie o Tobie zapomną.

Jak wspominasz zeszłoroczną edycję „Spring Break”?

Bardzo sympatycznie! Oprócz rozwoju mojej sytuacji zawodowej, poznałem wiele ciekawych ludzi i nawiązałem prawdziwe przyjaźnie. Tam narodził się pomysł kolaboracji z duetem Rysy i tam właśnie poznałem swoją przyszłą managerkę. Pamiętam, że towarzyszyła nam piękna pogoda, a Poznań sam w sobie jest urokliwym miastem.

Dzięki za wywiad!