Ostatnio przez wybory parlamentarne gorącym w Polsce tematem jest rzekome „niszczenie tradycyjnej rodziny”. Wielu artystów buntuje się przeciw temu w swojej twórczości. W odniesieniu do tego chciałam zapytać czym dla Ciebie jest rodzina?

Atak na osoby LGBT+ jest jedną z najdotkliwszych krzywd, jakie partia rządząca wyrządziła polskiemu społeczeństwu. Zatrważające jest to, że zrobiła to odwołując się do wartości chrześcijańskich, przy aprobacie Kościoła Katolickiego. Rodzina to ludzie którzy się kochają, prowadzą wspólne życie. Nie mam już złudzeń, że w Polsce w najbliższych latach nie ma szans na zawieranie małżeństw jednopłciowych. Ale musimy robić, co można, żeby osoby LGBT+ nie czuły się w naszym kraju szykanowane, żeby nie bały się wyjść na ulicę, żeby mogły prowadzić normalne szczęśliwe życie ze swoimi ukochanymi.

Czy Bianka stała się Twoją małą muzą? Jaki wpływ na Twoją twórczość miało pojawienie się nowego członka rodziny?

Odkąd zostałam matką dojrzałam, a jednocześnie odmłdoniałam. To taki fascynujący wewnętrzny paradoks, który jest jak atomowe paliwo. Większość piosenek na płytę “Miłość” pisałam, kiedy byłam w ciąży i niedługo po narodzinach Bianki. To naturalnie musiało mieć wpływ na zawartość tego albumu, choć oczywiście nie jest to płyta o dziecku. Ale myślę, że czuć tę energię i nastrój światłości, w jakiej byłam. Są tam rozmaite odcienie miłości, tej stałej i szczęśliwej, ale również te najbardziej gorzkie.

Ty czy Tomek – kto bardziej rządzi w zespole? Komu zawdzięczamy muzykę, a komu słowa? Może to jednak sprowadza się do partnerstwa również na tej płaszczyźnie waszego życia

Jesteśmy partnerami w życiu i w muzyce. Uzupełniamy się w swoich osobowościach, zadaniach, umiejętnościach. Ja jestem główną kompozytorką i autorką wszystkich tekstów Sorry Boys. Tomek również komponuje, na “Miłości” są dwie piosenki, które wyszły spod jego ręki: “Absolutnie, absolutnie” i “Dobrze, że jesteś”. Tomek jest też wewnętrznym managerem zespołu, ma wiele pozamuzycznych obowiązków. Piotr z kolei ma niespożyte energie w poszukiwaniu nowych rozwiązań, technicznego zaplecza.

Pierwsze dwie płyty Sorry Boys były praktycznie całe w języku angielskim, a najnowszy album powstał w całości w języku ojczystym. Dlaczego zdecydowałaś się jednak na tworzenie po polsku?

Bo to najwyższy czas! (śmiech). O “Miłości” od początku myślałam jako o albumie z wyłącznie polskimi piosenkami. Język angielski jest cudownie muzyczny, wdzięczny do śpiewania, ale to za mało. Dojrzałam do śpiewania po polsku, ten proces trwał kilka lat. Teraz jestem tak w śpiewaniu w rodzimym języku zakochana, że pisząc piosenki, od razu śpiewam po polsku – pomijam etap tak zwanej rybki, czyli układania linii melodycznej w bliżej nieokreślonym języku i przepisywania jej na polski.

Kto w muzyce jest Twoim artystycznym mentorem? Od jakich artystów czerpiesz inspirację do tworzenia?

Staram się czerpać inspiracje z innych dziedzin niż muzyka. A jeśli z muzyki, to z gatunków odległych od własnego. Życie, literatura, sztuki wizualne, przyroda, nawet nauka. To moje inspiracje pozamuzyczne. Inspiracje muzyczne, odległe od tego co finalnie słychać w Sorry Boys, to muzyka tradycyjna, klasyczna, jazz, hip-hop i inne gatunki. A moi mentorzy? Nick Cave, Chopin, Patti Smith… Znajdując wspólny mianownik dla tych nazwisk – artyści, którzy przez całe życie nie schodzą, z artystycznego poziomu, a podnoszą go – to ogromna sztuka.

Często jesteście porównywani do grupy Florence + The Machine. Co o tym sądzisz? Zgadzasz się z tym porównaniem czy uważasz to za omyłkę fanów?

Mamy pewne punkty styczne, które dają prawo do takich skojarzeń. Ale nie obruszam się za te porównania. Sorry Boys ma swój świat, który konsekwentnie budujemy od początku. On jest tylko nasz. A Florence oczywiście bardzo cenię.

Na scenie wyglądasz bardzo oryginalnie. Sama wymyślasz swoje sceniczne kreacje?

Ubieram się sama, z pomocy stylistów korzystam tylko przy sesjach zdjęciowych, na których trzeba zgromadzić wiele kostiumów. Jeśli chodzi o koncerty, mam precyzyjną wizję tego, jak chcę wyglądać na scenie. Moje kostiumy sceniczne to dzieła różnych polskich kreatorów mody (staromodne, ale ładne określenie). ODIO i Jakub Pieczarkowski, Waleria Tokarzewska, Karolina Twardowska, Anna Gacek, to niektórzy, którzy podzielili się ze mną swoim talentem.
Podczas Trasy Miłość poszłam o krok dalej, bo sama zaprojektowałam kostiumy dla chłopaków.

Nadeszła jesień i zaczął się sezon na siedzenie w domu z herbatą i kocem. 😉 Mogłabyś zdradzić naszym czytelnikom czy masz jakieś swoje osobiste rytuały na dni kiedy pogoda nas nie rozpieszcza?

Hahah, moja jesień to podróże i wszystko to, co wiąże się z byciem w trasie koncertowej. Świeże kwiaty. Często kupuję je do domu, bo wprowadzają energię czegoś wyjątkowego, zwykły dzień staje się świętem. Podnoszą energetycznie wibracje domu.
Każdego dnia staram się zrobić coś nowego, nawet najmniejszego – wjechać na ostatnie piętro jakiegoś budynku, tylko dlatego, że nigdy tam nie byłam, przejrzeć magazyn, którego nigdy nie czytałam. Ubrać się uroczyście, jakby niespodziewanie obcy mieli mnie porwać na powitanie nowej galaktyki.

Jakiego albumu aktualnie słuchasz najczęściej?
Sampha “Process”.