Midnight nieustannie promuje nową płytę, “Let There Be Witchery”, a więc książkowy miszmasz bluźnierczego black i speed metalu. Przed nimi swój równie jadowity metal/punk krzesać będą Devil Master, Dödsrit, Cyclone oraz High Command. Takiego składu nie możecie przegapić!
MIDNIGHT (USA) black metal/speed metal/heavy metal:
Bez Midnight raczej nie byłoby mowy o rozsadzającym podziemie boomie na black/speed metal sprzed kilku lat. Athenar – a więc szef całego tego jednoosobowego przedsięwzięcia – sam podkreśla, że od lat komponuje tak samo, w zgodzie z metalem, który kocha najbardziej. Nie dość więc, że imponujący jest jego żelazny (albo stalowy – zgodnie z tytułem jednego z numerów) upór w działaniu, to nawet mocniej imponuje ten niezawodny songwriting. Bo Midnight jest idealnym ekwiwalentem piekielnej balangi tak dzikiej, że sam diabeł byłby pod wrażeniem. Już od debiutanckiego “Satanic Royalty” artysta nieustannie częstuje nas miksturą pierwszej fali black metalu, diabolicznego speed metalu, a do tego najczystszej wody chamskiego rock’n’rolla. Na żywo ten projekt pożera słuchacza.
DEVIL MASTER (USA) black metal, hardcore punk, deathrock:
Ten skład zachwycał już od czasów demówkowych, a dwa pełnoprawne albumy dały im bazę fanów i możliwość intensywnego koncertowania. Tak intensywnego, że w 2022 roku mieli okazję supportować nawet… My Chemical Romance. Ale nie powinniście być zaskoczeni – w okolicach black metalu są jednym z najciekawszych składów ostatnimi czasy. To silnie zainfekowana gotykiem twórczość, więc obok sczerniałego punka i równie sczerniałego metalu do ich stylu dochodzi także przepełniony energią deathrock. Wyobraźcie sobie najdziksze momenty w historii Rudimentary Peni, podkręćcie do jedenastki i dodajcie tonę metalu – z tego wyjdzie Devil Master.
DÖDSRIT (Szwecja) blackened crust:
Dödsrit są ze Szwecji, co oznacza, że metal i punk mają po prostu w krwioobiegu. Skandynawowie do perfekcji opanowali krzyżówkę obu gatunków, więc z płyty na płytę ich pomysły są tylko lepsze i lepsze. Bazą poszukiwań zespołu jest black metal w duecie z crustem, ale oprócz surowizny tych dwóch do głosu dochodzą także melodyjne wstawki, odrobina leśnej, niepokojącej atmosfery i melancholia. Wszystko w zestawie z potężną dawką mizantropii. Trudno się temu oprzeć.
CYCLONE (Belgia) thrash metal:
Najstarsza, a jednocześnie otoczona prawdopodobnie największym kultem grupa w tym zestawie. Ich debiutanckie “Brutal Destruction” z 1986 r. to być może najwybitniejsza płyta thrashmetalowa z Belgii. Jednocześnie jej tytułem można książkowo podsumować zawartość muzyki Cyclone – generalnie chodzi o zniszczenie i szeroko pojętą rozwałkę. Korzenny thrash ekipy z Aalst sparowany jest z hardcore’owym gniewem i heavymetalową melodyką. Proporcje wszystkich składników? Wymierzone wzorowo.
HIGH COMMAND (USA) thrash metal/crossover thrash:
Kilka lat temu thrash metal znów zaczął obfitować w młode zespoły o wysokiej jakości, a High Command jest dokładnie takim zespołem. Podopieczni Southern Lord świetnie wypośrodkowali energię między klasycznym thrashem a bardziej crossoverowym wcieleniem gatunku. Do tego dochodzi umiejętnie dawkowana melodyka, krótkie i efektywne solówki oraz odrobina heavymetalowego majestatu. Utalentowana załoga.