Być może już ich słyszeliście. Jeśli tak, to najprawdopodobniej pod dawną nazwą – Create. Ten młody zespół ma na swoim koncie sukcesy, których może pozazdrościć im każdy debiutujący adept sceny (w 2018 roku wygrana w konkursie Festiwal Supportów, w tym też roku występ w ramach Jarocin Festiwal). Teraz nadszedł czas na nowe. „Bez słów” to pierwszy singiel, który zwiastuje debiutancki długogrający album grupy zaplanowany na 2020 rok. Nad piosenką uczący się muzycy pracowali razem z Olkiem Świerkotem, producentem znanym ze współpracy z Kortezem czy Dawidem Podsiadło.
O nieustannym procesie zmian i pierwszych krokach w świecie twórców porozmawialiśmy z Maciejem Rembikowskim oraz Dawidem Ostrzyckim, wokalistą i klawiszowcem zespołu.
Nie boicie się, że zmieniając nazwę na VHS dopinacie sobie etykietę zespołu, który hołduje vintageowi i oldschoolowi, co może wam przeszkadzać, kiedy będziecie chcieli poszerzać swoje brzmienie?
Maciej Rembikowski: Zmieniliśmy nazwę, bo rozwinęło się nasze brzmienie. Muzycznie mamy do czynienia ze sobą już sporo czasu, niektórzy nawet od gimnazjum. To już chyba 5 lat. Naturalnym procesem jest zmiana, czy to w kwestii brzmieniowej czy twórczej. Poza tym chcieliśmy zamknąć i spiąć pewną klamrą to, co już za nami, co jest już historią i z nową energią, bez oglądania się za siebie, przeć do przodu.
Dawid Ostrzycki: Nie boimy się etykiet. Być może zostaniemy wrzuceni do określonej szufladki, ale nam to nie przeszkadza. Z resztą w naszej muzyce od zawsze czuć było vintage i oldschool. Teraz nieco poszerzyły nam się horyzonty. Wolelibyśmy, żeby ludzie definiowali nas nie po nazwie, a po muzyce.
Sami lubicie zespoły, które się zmieniają?
Dawid: Jak najbardziej. Sami nie lubimy stać w miejscu, więc od naszych idoli również powinniśmy oczekiwać rozwoju i zmian.
Maciej: To jest zarąbiste, kiedy słuchasz po kolei płyt zespołu, które były wydawane na przestrzeni wielu lat i na ostatnim albumie dostrzegasz, że grupa brzmi już inaczej. Ostatnio nawinął mi się zespół Foals – mimo, że nadal okołorockowy, teraz bardziej subtelny niż kiedyś.
W waszym przypadku tych zmian było już sporo, chociażby w składzie grupy. Wraz ze zmianami członków zespołu, zmieniało się też zapewne wasze brzmienie. Ile w tym, co prezentujecie teraz, pozostało tego pierwotnego założenia na waszą muzykę?
Maciej: Nie było chyba nawet żadnego założenia. Chcieliśmy bawić się muzyką i zobaczyć co z tego wyniknie. Dość późno zaczęliśmy pisać autorskie utwory, na samym początku graliśmy covery. Zmieniliśmy to, kiedy dołączyła do nas Karolina Artymowicz, która sama pisała teksty. Ona otworzyła w nas potrzebę tworzenia swoich rzeczy i dzielenia się nimi z ludźmi. Gdy zakłada się zespół mając kilkanaście lat, gwałtowny proces zmian jest nieunikniony. Będąc nastolatkami, mieliśmy inne priorytety, teraz mamy inne. Zespół i założenia na niego dojrzewają wraz ze świadomością jego członków.
Dzielicie efektami tych założeń z publicznością i które momenty pokazują Wam, że warto? Że te zmiany idą w dobry kierunku?
Dawid: Koncerty, bo na nich na żywo można zobaczyć reakcje ludzi. Jeśli one są fajne i widzimy, że to co robimy się podoba, jest nam przyjemnie. Jeśli są niefajne, bywa różnie (śmiech). Staramy się tym sugerować. Trzeba wstrzelić się w to, czego chcą ludzie.
Maciej: To nie jest też tak, że patrzymy na to, co robimy tylko pod kątem komercyjnym, ale skoro gra się dla ludzi, to istotne jest, żeby wiedzieć co oni sądzą. Najważniejsze uwagi nie płyną wcale od muzyków, doświadczonych ludzi z branży, tylko zwykłych, szarych słuchaczy – jak my czy ktoś, kto przychodzi na nasz koncert. Jeśli odbiorca powie nam szczerze, co jest dobre, a co nie, to potem łatwiej nam spojrzeć na to, co robimy obiektywniej, bez nadmiernego kierowania się wewnętrznym pryzmatem, który wykształcał się w nas przez lata bycia razem.
Do tej pory zaprezentowaliście szerszemu gronu słuchaczy tylko jedną większą wizytówkę waszego zespołu – epkę „#jeden”. Teraz planujecie wydanie dłuższego albumu. Jak nad nim pracujecie?
Dawid: Jesteśmy na etapie tworzenia. Długi czas przed nami zanim ukaże się ta płyta. Szukamy, inspirujemy się, słuchamy dużo muzyki. Czasem wychodzimy poza strefę własnego komfortu, słuchamy czegoś, czego przeważnie nie słuchamy, żeby zaczerpnąć inspiracji. To twórczy etap.
Maciej: Najbliższą okazją, żeby usłyszeć przedsmak tego, co wydarzy się w przyszłości, po tych konkretnych zmianach w naszym zespole, jest premiera nowej piosenki. Wypuszczamy właśnie singiel o tytule „Bez słów”. Od wiosny można go usłyszeć już na naszych koncertach – skoro mieliśmy okazję to oswajaliśmy już z nim ludzi. Pracowaliśmy nad nim z Olkiem Świerkotem, wspaniałym producentem współpracującym z Kortezem czy Dawiem Podsiadło. Mamy nadzieję, że ta piosenka się spodoba!
Wasza płyta będzie też zapewne pokłosiem Festiwalu Supportów, w ramach którego w zeszłym roku zdobyliście główną nagrodę. Co było dla was najkorzystniejsze jeśli chodzi o udział w tym konkursie?
Maciej: Na prawdę wszystko.
Dawid: Poszczególne elementy konkursu pod innymi względami były korzystne. Chyba najwięcej dały nam warsztaty w Jaworkach, na których graliśmy pod okiem wyjadaczy branży muzycznej, cenionych muzyków i producentów. To nam bardzo otworzyło głowy. Pod kątem obycia się ze sceną dużo dały nam też supporty, które graliśmy, na Hey Fest czy w Krakowie w Forty Kleparzu.
Graliście też na festiwalu w Jarocinie. Jak wspominacie tamtą przygodę?
Maciej: To był krótki epizod, wspominamy go miło, ale nie wiem czy zdecydowalibyśmy się ponownie startować w konkursie.
Dawid: Nie do końca pasowaliśmy do formuły, ale było fajnie.
Maciej: Oprócz tego, że graliśmy, byliśmy też na innych występach. Wiem, że teraz jest z tym festiwalem dużo jazdy, chociaż nie orientuję się, jak to wyglądało w tym roku. Myślę, że dokonane w nim zmiany mogą nie do końca odpowiadać konserwatywnym ludziom, którzy oczekują od tego formatu cięższej muzyki.
Wydarzenia, w których bierzecie udział są też dla was okazją, by zaznajamiać się z branżą muzyczną od kuchni. Zauważyliście jakieś działające w niej mechanizmy, które wam nie odpowiadają, z którymi się nie zgadzacie?
Maciej: Do środowiska, do którego trafiliśmy nie mam szczególnych zarzutów, wszyscy ludzie są w porządku. Kątem oka widzieliśmy różne sytuacje, ale nie dotyczyły one nas. Myślę, że po prostu w każdej branży występuje trochę kurtuazji.
W jednym z wywiadów pozdrawialiście pana dyrektora, który udostępnia wam salkę prób, w jednej z waszych rodzinnych miejscowości. Zauważaliście coś takiego, że miejsce pochodzenia członków zespół ma wpływ na jego dalsze działanie, przesądza o tym, czy taka grupa będzie istniała? Czy dzisiaj, kiedy z łatwością można wyjechać sobie do dużego miasta, to nie ma już znaczenia?
Maciej: Teraz też pozdrawiamy Pana Roberta Zgołę. Wspaniały człowiek, dzięki niemu możemy na ten moment komponować materiał na płytę.
Dawid: Sfera lokalna pod każdym względem odgrywa duże znaczenie, bo to jest pierwsza baza, pierwsza styczność z działaniami z ludźmi, pierwsza pomoc również przychodzi lokalnie. To odgrywa bardzo duże znaczenie.
Maciej: Chyba, że masz szczęście zaczynając bez tego, ale obstawiam, że to przypadek jeden na tysiąc.
To jakie momenty przesądziły o tym, że stwierdziliście, że chcecie oddać się muzyce?
Maciej: Po części są to bardzo przyziemne sprawy, jak na przykład sukcesy, chociażby Festiwal Supportów, a po drugie, to ludzie. Mamy wokół siebie wspaniałych ludzi, jak management, który pomaga nam na każdym kroku. Sami w zespole też się dogadujemy, a to jest mega ważne, żeby nie zabijać się o głupoty. Co prawda, człowiek musi z tym walczyć, bo wiadomo jak to jest w relacjach między ludzkich. Ale przede wszystkim chyba chodzi o ludzi.
Dawid: Drugim ważnym elementem jest pasja, której chcemy się oddać.
Ukierunkowuje was też jakaś szczególna inspiracja?
Dawid: Trudno powiedzieć, bo aktualny zespół, a ten z przed roku czy trzech lat, to nie jest ta sama grupa, na poszczególne etapy zespołu wpływ miały inne rzeczy.
Maciej: Kiedyś słuchaliśmy Dżemu, lubiliśmy grać Wishky i temu podobne rzeczy. Nie warto o tym opowiadać (śmiech).
Dawid: Inspiracje każdy czerpie ze swojego podwórka, potem fajnie to łączymy.
Jak będziecie wspominać tegoroczną wiosenną trasę z kolegami Sonbird, podczas której pełniliście funkcję supportu?
Dawid: To była świetna trasa, świetne momenty. Mamy z chłopakami dobry kontakt, lubimy się, więc to było cudowne przeżycie. Poznań okazał się niesamowitym podsumowaniem tego czasu, taki sylwester z pompą po bardzo udanym roku.
Maciej: Sonbird ma też, co da się zauważyć, wspaniałych fanów. Ludzi, którzy nie przychodzą na koncerty po to, żeby oceniać, tylko z naturalnej potrzeby. Są bardzo w porządku.
Macie jeszcze jakieś szczególne koncertowe wspomnienia związane z Poznaniem?
Maciej: Graliśmy już kilka razy w Blue Note czy sąsiedniej Alternativie.
Dawid: Fajnie się tu gra, bo czujemy, że jesteśmy w domu.
Maciej: Gram nam się tu łatwiej (śmiech).
VHS to Maciej Rembikowski (wokal/gitara), Jan Rembikowski (gitara basowa), Dawid Ostrzycki (klawisze), Tymoteusz Słomiański (perkusja) i Artur Bobak (trąbka).