24 czerwca na Placu Wolności, w ramach projektu Malta Festival, wystąpiła Julia Marcell. Albumem „Proxy” artystka porwała publiczność, która licznie zgromadziła się pod sceną.
Gdy zapowiedziano koncert wokalistki w ramach maltańskiego festiwalu, nie dało się nie zauważyć ogromnego entuzjazmu wśród czytelników oczekujących na gig. Równie gorące oczekiwanie widoczne było w piątkowy wieczór, kiedy to spory tłum zebrał się pod sceną by wysłuchać występu.
„Proxy” to już czwarty, studyjny album Julii Marcell. Mimo to artystka po raz pierwszy w swojej twórczości postawiła na płytę w całości po polsku. Rezultat? Widoczny na koncertach. Teksty traktujące o tym co tu i teraz – kapitalizmie, konsumpcjonizmie, internetowych przygodach i smartfonowych uzależnieniach – wydały się nie być obce publiczności. By łagodniej zaznajomić z przekazem „Proxy”, wokalistka wysłała po nas „latawce, dmuchawce, wiatr” a po bardziej opornych – kilka dmuchanych balonów.
W warstwie muzycznej to partie perkusyjne zdecydowanie biorą górę i są wyróżnikiem nowego albumu. Poruszają od początku do końca. Zaraz później do ucha rzuca się gitarowe brzmienie prowadzone przez samą Julię. Całość, łącznie z klawiszami, basem i smyczkami, składa się na to, że słyszymy spójny i wyrazisty materiał. Po za utworami z nowego krążka podczas występu zaprezentowano kawałki Julii z poprzednich płyt, w tym między innymi znane „Manners” czy „Echo„.
Wielkie brawa należą się zgranemu zespołowi. Niesamowita energia spowodowana chemią występującą między członkami zespołu przełożyła się na równie energiczny odbiór materiału.
Piątkowy koncert był moim pierwszym koncertem Julii Marcell. Jeśli więc miałbym napisać o największych niespodziankach występu to na pewno wymieniłbym tu samą postać Julii. Artystka jest niezwykle charyzmatyczną frontmanką i doskonale radzi sobie w kontakcie z publicznością. Tym bardziej chciałoby się by o Julii Marcell mówiono częściej.
Przekazujcie więc dalej: warto posłuchać Proxy, warto pójść na Proxy.