Ta irlandzka eksperymentalna hybryda powstała w 2002 roku z inicjatywy braci bliźniaków, Torstena i Nielsa Kinsella. Mowa o grupie God Is an Astronaut, która jeszcze w tym miesiącu pojawi się na scenie klubu Eskulap. Z tej okazji zadaliśmy zespołowi kilka pytań, odpowiedzi na które udzielił jeden z braci, Niels.
W zeszłym roku ukazał się wasz najnowszy album Origins, będący waszą pierwszą płytą nagraną w pięcioosobowym składzie. Czy uważasz, że współpraca z nowymi członkami wpłynęła w jakiś sposób na wasz styl?
Niels: Podczas tworzenia najnowszego albumu zmieniliśmy technikę pisania utworów; w przypadku poprzednich płyt, najpierw pisaliśmy utwory na fortepian, gitarę akustyczną lub elektryczną, a dopiero po tym dodawaliśmy inne ścieżki; jednak tym razem to od nich zaczęliśmy. Za pomocą gitar, poprzez użycie mnogości efektów, stworzyliśmy interesujące szumy, riffy i pejzaże, bardziej przypominało to rzeźbienie niż tworzenie muzyki. Tak jak w przypadku poprzednich albumów zaprosiliśmy mnóstwo gości; swój wkład mieli również Jamie i Gazz. Jamie napisał Strange Steps, natomiast Gazz Carr napisał i wystąpił wokalnie w Reverse World.
Wracając do muzyki samej w sobie. Często określa się was jako zespół grający post-rock, jednak (być może to tylko moje wrażenie) wasz ostatni album wydaje się być bardziej eksperymentalny, elektroniczny, czy nawet bardziej syntetyczny w porównaniu z poprzednikami (co swoją drogą uważam za świetne, gdyż osiągacie przez to jeszcze bardziej hipnotyzujące brzmienie). Czy w ogóle zauważacie tego rodzaju zmiany w kwestii stylistyki? I jak opisalibyście Origins w odniesieniu do waszych poprzednich wydawnictw?
N: Tworząc muzykę jako God Is an Astronaut nie zastanawiamy się nad tagami czy gatunkami. Nasze inspiracje są całkiem zróżnicowane, trafia do nas wszystko od metalu, poprzez ambient, rock, aż po elektronikę. Chcieliśmy spróbować czegoś nowego, odmiennego od tego, co stworzyliśmy wcześniej, dlatego np. po raz pierwszy w naszej historii umieściliśmy tekst. W kwestii elektroniki/syntetyczności – jest to prawdopodobnie nasz najmniej syntetyczny czy też elektroniczny album do tej pory, ponieważ 90% dźwięków pochodzi z gitarowych tonów, aczkolwiek eksperymentalnych. Jesteśmy bardzo zadowoleni z Origins i uważamy, że ta płyta stanowi świetne uzupełnienie naszej dyskografii.
Wasz poprzedni album ukazał się nakładem Revive Records, tym razem wydała was wytwórnia Rocket Girl. Dobrze układa się wam współpraca?
N: Tak, Vinita, która prowadzi ten label jest prawdziwą pasjonatką i wykonała kawał dobrej roboty wydając reedycje All Is Violent, All Is Bright oraz A Moment of Stillness w 2006 roku. Jesteśmy szczęśliwi, że ponownie z nią pracujemy; świetnie się spisała przy wydaniu naszego najnowszego albumu.
W kwietniu odwiedzicie Polskę i nie będzie to wasza pierwsza wizyta tutaj. Macie jakieś szczególne wspomnienia z poprzednich koncertów w naszym kraju?
N: Z niecierpliwością czekamy na nasz powrót do Polski; poprzednie gigi naprawdę przekroczyły nasze oczekiwania. Myślę, że koncerty w waszym kraju będą główną atrakcją kwietniowej trasy. Zagramy ekstradługie sety, zaprezentujemy też trochę nowej muzyki. Wciąż pamiętam nasz pierwszy raz w Polsce, gdy graliśmy razem z Caspian i Tides From Nebula; te koncerty bardzo dobrze mi się kojarzą.
Jakiej muzyki słuchasz prywatnie, jakie są twoje inspiracje?
N: Przez ostatnie dwa lata nie miałem okazji posłuchać niczego nowego, presja ojcostwa. Inspiracje do tworzenia naszej muzyki zawsze pochodzą z życiowych doświadczeń.
Jakieś plany na przyszłość? Pracujecie nad nowym wydawnictwem, planujecie nowe trasy?
N: Nasz nowy album ukaże się we wczesnym 2015; w tym momencie utwory są o wiele mroczniejsze i cięższe. Jeden z nowych kawałków zagramy podczas nadchodzących koncertów, więc będziesz miał okazję usłyszeć w jakim kierunku obecnie zmierzamy. Oczywiście mamy przed sobą też wiele tras.
Dzięki za odpowiedzi, trzymaj się!
N: Dzięki.
Rozmawiał: Cezary Kwiatkowski