Mery Spolsky zagrała w Poznaniu już ponad miesiąc temu, jednak spotkałyśmy się w Warszawie, dzień po jej koncercie w Stodole. Opowiedziała mi między innymi o paskach, o planach na najbliższą przyszłość i o swoim zamiłowaniu do rapu.

Mery. No właśnie. Jest to pseudonim artystyczny, jednak pochodzi od Twojego prawdziwego imienia. Jak mówi na Ciebie rodzina, czy znajomi? Jesteś dla nich Mery, czy raczej Marysią lub Marią? Ciekawi mnie to bardzo, bo mamy to samo imię.

Od dziecka byłam Mery. Mama tak na mnie mówiła, brat tak na mnie mówił i dlatego potem stwierdziłam, że to musi też być mój pseudonim. Fajnie to brzmi, podoba mi się. Mery, trochę tak nie polsko, a jednak Mery Spolsky.

Intryguje mnie ten kontrast. Mery, czyli nie do końca po polsku i Spolsky, czyli jednak tak. To się tak trochę gryzie. Jak się do tego odnosisz?

Mnie zależało, żeby mieć pseudonim jak imię i nazwisko, ale żeby to brzmiało jakoś tak fajnie, żeby było zapamiętywalne. Moje prawdziwe nazwisko w żaden sposób nie jest zapamiętywalne, więc stwierdziłam, że muszę mieć w tym nazwisku artystycznym coś, co nawiązuje do polskich tekstów. Lubię też bardzo takie przekształcenia nazwisk, że zamiast „i” jest „y” na końcu. Pomyślałam, że ja też coś takiego sobie zrobię i właśnie stąd wzięła się Mery Spolsky, która jest przecież z Polski i kocha Polskę. A jednak właśnie tym swoim nazwiskiem mówi, że jedną nogą wychodzi za granicę i chce być taka światowa. Oczywiście to wszystko jest w formie mojego żartu. Staram się utrzymywać to, co robię w formie mrugnięcia okiem, że to jest wszystko nie na serio.

Teraz promujesz swój album w różnych miastach, a ja chciałabym Cię zapytać o lato. W zeszłym roku pojawiłaś się na przykład na Openerze. Planujesz jakieś festiwale tego lata, czy raczej robisz sobie przerwę po trasie? Uchyl nam rąbka tajemnicy.

Odpoczynek nie wchodzi w grę. Jeżeli tak się wydarzy, że będę musiała odpoczywać, to ja nie wiem, chyba się wtedy załamię. Absolutnie nie chcę odpoczywać. Będę na pewno pokazywać się na festiwalach. Jeszcze nie do końca mogę powiedzieć na których, bo sama tego nie wiem. Wiem, że menedżment stara się, abym mogła gdzieś się pojawić i bardzo bym chciała. Na pewno nie będzie to znowu Open’er, bo już grałam. Jestem świadoma, że drugi raz pod rząd na pewno nie wystąpię. Marzy mi się coś w stylu Orange Warsaw, aczkolwiek to nie jest zobowiązujące, że o tym mówię. To są bardziej marzenia i trzymam za siebie kciuki, żeby tam wystąpić.

W takim razie ja też trzymam kciuki, żeby się udało. Powiedz mi jeszcze a propos tego sezonu festiwalowego, czy jeździsz na festiwale tylko jako artysta, czy też jako słuchacz? Może czekasz na jakiś konkretny koncert festiwalowy w tym roku?

Jak tylko mam czas wolny, to jeżdżę jako słuchacz. To dla mnie inspiracja i zawsze na dobre mi wychodzi pójście na koncert. W tym roku czaję się na Orange, gdzie gra Dua Lipa. Jest to dla mnie ewidentnie artystka roku i odkryłam ją właśnie na Openerze w zeszłym roku. Zakochałam się i muszę być na jej koncercie. Druga rzecz to Die Antwoord, którzy też będą w Polsce. Muszę pójść też na ich występ, bo nigdy nie miałam okazji zobaczyć ich na żywo. Poza tym planuję wybrać się na Opener’a tak ogólnie, jako słuchacz i widz.

Na Instastories można obserwować Twoje poczynania, często dodajesz próbki nowych utworów, czy też filmiki z procesu ich tworzenia. Masz już pomysł, czy nawet materiał na drugą płytę, czy też jej powstawanie będzie długim procesem, tak jak w przypadku pierwszej?

Płyta jest już cała gotowa. Jeżeli chodzi o utwory, to mam nawet nadmiar napisanych. Aranżacje są już zrobione, teksty napisane. Nawet pomysł na oprawę wizualną jest już przygotowany, cała koncepcja tego albumu jest wymyślona. Jedyne co mi zostało, to usiąść w studio i to nagrać. Tym razem chciałabym zawrzeć żywe gitary na swojej płycie, żeby trochę się różniła od pierwszej i nie była taka typowo wtyczkowa, że tak powiem. Na pewno będzie powstawać troszkę dłużej i na pewno nie w tym roku. Nie chcę „zalać” ludzi jedną płytą po drugiej, żeby to wszystko się zmieszało i zostało zapomniane. Myślę, że jeszcze czas żeby „Miło Było Pana Poznać” trochę pokazać ludziom. Utwory są gotowe, a następne tworzą się non stop. To jest mój problem – mam obawy, że zaraz będzie ich za dużo i nie będę wiedziała, które wybrać na tą drugą płytę. Liczę tu na pomoc Kayaxu (wytwórnia Mery – przypis).


Twoja twórczosć jest bardzo oryginalna i wychodząca poza schematy. Musisz jednak mieć jakieś źródło inspiracji. Powiedz mi, kto z muzyków zarówno polskich, jak i zagranicznych jest dla Ciebie taką inspiracją?

W Polsce na pewno i mówię to od zawsze – Grzegorz Ciechowski. Jeżeli chodzi o nowe brzmieniowo projekty, to jestem absolutnie zakochana w Łąki Łan – to jakie mają brzmienie i jak aranżują swoje piosenki. Dla mnie to jest kosmos. Wokalnie w sumie nie inspiruję się chyba nikim, staram się tego nie robić żeby nie wchodzić w jakieś maniery. Jeżeli chodzi o zagranicę, to teraz właśnie się tak zakochałam w Stromae, na nowo odkryłam jego twórczość. Też Die Antwoord brzmieniowo to jest dla mnie inna galaktyka. W ogóle raperski świat jeszcze powracając do polskich muzyków. Odkryłam różne takie projekty, których nigdy wcześniej nie słuchałam, jak chociażby PRO8L3M czy jakieś takie typowo hip-hopowe. To też jest teraz źródłem mojej inspiracji. Bity różne takie srogie.

Czy to znaczy, że na drugiej płycie pojawi się rap?

Myślę, że będę się strała pójść w tym kierunku. Bardzo mnie kręcą te klimaty.

Byłoby super! Jeśli chodzi o kobiety w polskim rapie, to poziom jest mocno średni.

Nie wiem czy ja umiem rapować. Chciałabym spróbować, ale nie chcę się pchać w tą lukę typowo niszową. Raczej coś takiego, żeby to nadal było bardziej popowe, ale z nutką rapu. No i chciałabym bardzo jakiegoś rapera zaprosić do współpracy.

Właśnie chciałam Cię zapytać o wymarzone współprace. Skoro już mówimy o innych muzykach, czy jest ktoś w Polsce z kim chciałabyś nagrać duet?

Jeżeli chodzi o raperskie klimaty, to chciałabym coś nagrać z Sokołem, ale też bardzo z Łoną, bo jestem jego wielką fanką. Z Biszem, bo też mi bardzo podoba jego wokal i teksty. A jeżeli chodzi o śpiewanie, to marzy mi się duet z Moniką Brodką kiedyś może. A z męskich rzeczy to hmmm… Myślę, że właśnie coś jak Łąki Łan byłoby jakimś odlotem. Ale nie wiem, czy oni chcieliby ze mną zaśpiewać. Tak tylko rzucam nazwy, bo to takie moje marzenia.

Skąd pomysł na image? Dlaczego akurat paski?

Od zawsze byłam fanką białego i czarnego. One były zawsze w moim życiu. Moja mama tak chodziła ubrana, mój dom zawsze był tak wystrojony. Jakoś te paski okazały się ciekawą formą eksploatacji w modzie, bo mogą być różne. Mniejsze, większe – można się nimi bawić. Bardzo mi się spodobała taka właśnie paskowa stylizacja. Trochę jest to też odniesienie do Grzegorza Ciechowskiego i Republiki, oni mieli flagi w paski. Trochę to też ukłon w stronę mojego ulubionego filmu „Sok z żuka”, gdzie też jest taka stylizacja. Te paski to tak po prostu z miłości do tego stylu. Minimalizm, ale jednak szaleństwo, bo można je na różny sposób przedstawiać.

Cały ten styl jest fantastyczny. Mnie się strasznie podoba to, że masz jakieś takie odniesienie i miskujesz to na różne sposoby. To jest super!

Dla mnie jest też miłe, że te paski stały się takim moim wyznacznikiem i ludzie przychodzą tak na koncerty. To nie jest trudne, żeby wziąć z szafy coś w paski. Każdy coś tam ma, nawet zwykłą koszulę. Ja wtedy mam od razu większe serce, że ktoś się przyłożył i coś takiego chciał założyć.

Takie zaangażowanie fanów jest bardzo miłe. Ze strony publiczności też wygląda to super. Fajnie, że ludziom chce się brać w tym udział. Teraz chciałam Cię właśnie zapytać o coś dotyczącego koncertów i tego jak ludzie odbierają Twoją twórczość. Podczas występów czuć pozytywną energię, odbiór Twojej twórczości wypada generalnie na plus. Spotkałaś się kiedyś z hejtem? Jeśli tak, to jak sobie radzisz w takich sytuacjach?

Hejty to bardziej w internecie. Nie zdarzyło mi się chyba nigdy, żeby po koncercie ktoś podszedł i powiedział: „Co to w ogóle było?! Nieczysto, nierówno!”. Może raz się zdarzyło, że ktoś podszedł i powiedział, że był to playback. Musiałam wytłumaczyć, że ja posługuję się chórkami, które puszczam z komputera. Robię to dlatego, że nie chcę mieć na żywo chórków, to jest inna barwa głosu. Mnie zależy na takiej jak jest moja własna, żeby to się sklejało i żeby ta wizja artystyczna została taka, jak ją wymyśliłam. A jeśli chodzi jeszcze o hejt, ja staram się z niego śmiać i nie przejmować. Kiedyś się przejmowałam takimi komentarzami, które mówią, że robię infantylną muzykę. Później stwierdziłam, że każdy ma swój gust i jak komuś się nie podoba, to nie musi tego słuchać. Po prostu zazwyczaj to olewam i raczej się z tego śmieję, nawet jeśli ktoś naprawdę pojedzie grubo, to też obracam to w żart.

Też mi się tak wydaje, obracanie hejtu w żart jest najlepsze. Po co się przejmować, prawda?

Tak! Zdarza się też, że ktoś skomentuje wygląd. Wiadomo, że dla mnie jako dla dziewczyny jak ktoś na przykład powie, że wyglądam grubo na scenie, to nie jest miłe. Nikt nie lubi tego słyszeć, ale ja właśnie staram się… serio jakoś mnie to nie rusza już. Bardziej myślę sobie wtedy tak: „Okej, ktoś się pofatygował, żeby coś napisać, więc już dobrze„.

Powiedz mi, jak to jest z przeklinaniem na scenie? Dostajesz jakieś wytyczne co do tego, czy po prostu zostawiasz wykrzyczenie ich publiczności?

Absolutnie nikt w to nie ingeruje. To wyszło naturalnie. Zauważyłam że na koncertach, kiedy są piosenki z przekleństwem, ludzie wtedy najgłośniej krzyczą. Więc stwierdziłam: skoro tak, to krzyczcie je sobie sami. To bardzo fajnie podbija dynamikę koncertu, ludzie czekają na ten moment kiedy już możemy się wydrzeć. Wyszło z tego, że jesteśmy wspólnie w tym przeklinaniu i że nie jestem w tym sama, tylko wszyscy są ze mną. To takie podkreślenie, że ludzie to akceptują. To nie ma na celu spowodowania, żeby koncert był jakiś agresywny i wulgarny. To wszystko jest w formie takiego właśnie żartu i przekleństwo jest tu formą zabawy słownej. Niektórzy troszkę się oburzają, na przykład kiedy słyszą to dzieci. Ale przychodząc na koncert wiedzą, że będzie „Miło Było Pana Poznać” i wiedzą co tam jest, więc myślę, że zatykają uszy dzieciom i jakoś to idzie.

A jeśli chodzi o odbiorców z zewnątrz? Takich którzy nie pojawiają się na koncertach, czy też nie są po prostu zaznajomieni z Twoją twórczością? Jak oni to odbierają? Słyszałaś jakieś negatywne opinie na temat tych przekleństw w utworach?

Jasne. Słyszałam dużo negatywnych opinii, że nie przystoi tak dziewczynie, że to jest prymitywne i przecież można nie przeklinać. A mi właśnie o to chodziło. To przekleństwo jest tam bardzo potrzebne, bo to jest ten taki twist, że z jednej strony lubię pisać teksty niebanalne, ale jednym głupim przekleństwem chciałabym po prostu sprymitywizować swój numer, żeby pokazać że jestem wolna, jestem też człowiekiem i przeklinam. Faktycznie zdziwiłam się, jak bardzo negatywnie ludzie potrafią zareagować na takie coś i blokować na przykład numer, że nie poleci w radio, bo jest przekleństwo. Albo, że nie weźmiemy sponsoringu, bo nie akceptujemy Twojego przekleństwa. Trochę to narodziło problemów, ale jak wszystko. Jakbym nie przeklinała, to na pewno ludziom coś innego by nie pasowało. Ktoś się zawsze przyczepi. Jeszcze kończąc o przekleństwach, chciałam zahaczyć o ten hiphopowy, raperski świat i wydaje mi się, że tam jest to tak na porządku dziennym, że te moje przekleństwa to przy tym pikuś.

Mnie też wydaje się że nie jest to jakoś wielki problem. Jeśli komuś się nie podoba, to przecież nie musi słuchać, co nie?

Dokładnie. Jak komuś się nie podoba, to muszę po prostu powiedzieć, że trudno.

Jak byś zareagowała, gdybyś znalazła się na Pudelku?

Myślę, że od razu screen i do znajomych. „Hahahaha, róbcie memy”. Myślę, że raczej bym to potraktowała jako taką wiadomość, że moja muzyka przedarła się w mainstream, czy ogólnie moja osoba. Nie miałabym z tym jakiegoś problemu, nawet jakby to było coś głupiego na mój temat. Po prostu pewnie bym się z tego śmiała i potraktowała to jako żart.