Czas na nowy cykl: „Pięć pytań do …”. Na pierwszy ogień rzucamy formację Lor. Dziewczyny usłyszymy już 22 lutego w Meskalinie. Miłej lektury!

Wszystkie pochodzicie z Krakowa. W którym momencie waszej znajomości zdecydowałyście, że chcecie założyć zespół?

Właściwie zespół powstał jeszcze zanim wszystkie się poznałyśmy. Jagodę poznałyśmy przypadkowo przez Internet i spotkałyśmy się dopiero na pierwszej próbie, a Julia B. dołączyła do nas rok później.

Działacie na scenie muzycznej już od trzech lat, stale zyskując popularność. Występowałyście m. in. na Orange Warsaw Festival i OFF Festival. Czy jesteście zaskoczone tym, jak daleko zaszłyście?

Praktycznie nie ma dnia, kiedy nie zastanawiamy się nad tym, jak to się w ogóle stało i jaką drogę już przeszłyśmy. Jesteśmy niewyobrażalnie szczęśliwe, bo o tym marzyłyśmy odkąd byłyśmy dziećmi i nie przyszłoby nam wtedy do głowy, że to rzeczywiście się spełni, a już na pewno nie pomyślałybyśmy, że nie zdążymy przed tym dorosnąć.

Wciąż czekamy na waszą pierwszą płytę. Kiedy możemy się jej spodziewać?

Jesienią tego roku. Mamy nadzieję, że to już naprawdę ostateczny termin.

Wasze koncerty są bardzo klimatyczne, sprawiają wrażenie podróży do odległego miejsca. Prosicie też fanów, by nie klaskać pomiędzy utworami. Skąd ten pomysł?

Nieklaskanie powoduje, że pomiędzy utworami wytwarza się cisza, której naprawdę potrzeba naszym utworom. Dźwięk zawiesza się w powietrzu, można trochę odetchnąć, pomyśleć i wczuć się w klimat. Udaje nam się dzięki temu przeprowadzić koncert jako spójną opowiedź, może nawet jako swego rodzaju spektakl. Zrobiłyśmy to kilka razy w ramach eksperymentu, a potem zauważyłyśmy, że naprawdę działa i nie tylko widownia mocniej reaguje na naszą muzykę, ale też my same, więc teraz stosujemy to, gdy tylko możemy.

Jaki jest wasz cel na 2018 rok?

Nikogo nie zdziwi, jeśli powiemy, że płyta. Chcemy też grać jak najczęściej i jak najlepiej. I kupić namiot.